Mój znajomy z bujną czupryną na głowie, jest muzykiem i producentem muzycznym. Nagrywa zespoły, nagłaśnia koncerty, gra i śpiewa.
Zdarza mu się zagrać czasami charytatywnie. Gdy trzy lata temu dostał telefon z kolejną propozycją grania charytatywnego był na siebie zły, że znowu się zgodził. Tym razem to nie był autentyczny gest, który rzeczywiście chciał wykonać, a jedynie grzeczność. Po drugiej stronie tej grzeczności był opór i niechęć. Nie wiedział wtedy jeszcze, że to, czego doświadczy, tak bardzo go dotknie. I że jego niechętne nastawienie zostanie zmienione w pył w ciągu ułamków sekund.
Okazało się, że koncert będzie dla wyjątkowej grupy, bo dla dzieci. Dla dzieci z zespołem Downa. Dla osieroconych dzieci z zespołem Downa.
Jakie jest pierwsze socjalne skojarzenie z tymi osobami? Zawężone myślenie, ograniczająca choroba, towarzysząca im ryzykowna naiwność.
A jednak z każdą chwilą to “zawężone myślenie” zdawało się dziwnie topnieć, a on czuł się coraz bardziej spokojny. Wzruszony. Obecny.
“O co chodzi?” spytał samego siebie. Uczucia jakby nie mogły się przez chwilę zdecydować. Zmieszanie, smutek, radość. Coś jakby przeskakiwanie biegunów, mruganie światłem, odbijanie piłeczki. Walka, odpuszczenie. Walka, odpuszczenie.
I wtedy uświadomił sobie, że… nigdzie nie doświadczył w jednym miejscu takiej dawki miłości! Bezwarunkowej, obejmującej, niewinnej Miłości. Z tych “ograniczonych” istot wylewała się miłość. Nie strumyczki, ale wodospady. Niewyczerpane wodospady, które swoją mocą przykrywały wszystkie ich pozorne ograniczenia.
I wtedy powstało pytanie, które wstrząsnęło nim na długie tygodnie:
To ja się pytam: kto tu jest chory?
Czasami takie momenty są jak trzęsienie ziemi, bo wzruszają tym co było względnie stałe. Trzęsienie, które jakby wybudza ze snu, a to wybudzenie jest takim szokiem, że przytłacza. Nie dlatego, że jest złe, tylko dlatego że jest nowe (albo teoretycznie znane, teraz przedstawione w nowym świetle). Czasami przypomina to depresję, ale ta “depresja” gdy jej nie oceniamy jest właśnie wybudzeniem- naturalnym stanem wchodzenia w nowe. Nowe rozumienie, widzenie, postrzeganie. Aktualizacja wymaga chwili.
Poszerzanie świadomości ma wiele odcieni, a często to, co niepozorne, może nam wskazać kolejny, nadzwyczaj piękny odcień. A wtedy z kapiącego kranu powstaje wodospad, który tylko czekał na zauważenie.
m