Ważąc 75 kilogramów nieraz czułem jakbym ważył kilkaset. Nie mam doświadczenia w odchudzaniu się, bo moja genetyka i styl życia nigdy nie zaprowadziły mnie do fizycznej nadwagi. Mam jednak duże doświadczenie w innym rodzaju nadwagi, który uważam za dużo groźniejszy, bardziej utrudniający poruszanie się i oddychanie pełną piersią. To otyłość, której nie widać na zewnątrz, a przynajmniej nie bezpośrednio. Mogę jakoś ją ukryć przed światem. Nie mogę jej ukryć przed sobą.
Czułeś kiedyś jakbyś dźwigał ze sobą setki kilogramów, może nawet tony? Skąd ta otyłość? Czemu “życie jest ciężkie”? Co jest źródłem tej otyłości? Przynajmniej trzy kategorie, które nosimy ze sobą, mimo że nie musimy.
1. Nieuznane “negatywne” emocje
“Negatywne” emocje nie są negatywne. Są nieprzyjemne, natomiast są bezbłędną odpowiedzią organizmu na realne albo wyobrażone zagrożenie oraz są dobijaniem się od środka sygnałów, które zawsze mają pozytywne intencje.
To, co zablokowane, chciało się wyrazić, jednak nie miało szansy. Teraz zaczyna krzyczeć coraz głośniej i przybiera ubrania wstydu, żalu, apatii, złości, braku, lęków- czyli w pełni naturalnych reakcji na to, co sobie nieświadomie robimy. To zaproszenie do zrozumienia przyczyny, aby skorygować kurs i do przeżycie emocji w pełni, co bardzo szybko ją uwalnia. A my tego nawigatora wyrzucamy do śmieci- ucieczką, tłumieniem, odreagowywaniem. A nawigator czeka tylko na uznanie i nie zniknie dopóki go nie wpuścimy.
Nie pozwalamy tym emocjom dojść do głosu, a przez to tworzymy z nich potwory. Nie pozwalam na nie, więc podświadomie tworzę wyobrażenie, że emocje są ode mnie większe i są realnym zagrożeniem. Organizm niestety jest ślepy i nie widzi czy zagrożenie rzeczywiście istnieje czy jest wymyślone. Trzeba pokazać mu prawdę. Prawdę, że emocja to nic innego jak fala, która bardzo szybko mija, jeśli ją zaproszę bez oporu. Jeśli ją odczuję i zrezygnuję z wszelkich wysiłków, żeby ją zmienić. Wtedy każda emocja łagodnieje, aż w końcu mija. Jeśli na to pozwalam, to znaczy, że jestem od tego większy.
Tłumienie emocji przez lata prowadzi do tak zwanej grubej skóry. Gruba skóra przestaje czuć ból i jest to korzyść. Niestety gruba skóra ma też powoli uwalniającą się truciznę. Stopniowo… przestaje czuć cokolwiek. A wtedy człowiek przypomina bardziej maszynę niż żywą, duchową istotę. Gruba skóra to fałszywe bezpieczeństwo, uwolnione emocje to najwyższe bezpieczeństwo.
2. Niewyrażone wyższe ludzkie uczucia
Nie tylko nieprzyjemne emocje ciążą. Ciążą też te piękne, pozytywne, budujące… na które sobie nie pozwoliłem, mimo że miałem prawdziwe impulsy, żeby je wyrazić. Serdeczność, życzliwość, więź, uznanie, komplement, życzenia, pamięć o jakimś szczególe który ma znaczenie tylko dla tej osoby, miła niespodzianka, docenienie, pójście za zachęcającym impulsem. Niewypowiedziane “kocham cię” ciąży w środku. Zatrzymane tylko dla siebie, traci swoją wartość. Kwiat zaczyna więdnąć. Z łąki robi się kompost. Niezrealizowane zamiary wyrażania wyższych uczuć na wiele możliwych sposobów, podcinają gałąź pewności siebie i poczucia wartości. Piłą, która podcina tę gałąź jest… później. Później, to skurwysyn, który kłamie za każdym razem, a jedyne czego mnie uczy to praktykowanie odkładania na nigdy. To tak, jakbyś miał na własność całą dużą bibliotekę… i nigdy nie przeczytał żadnej książki, dając się zwieść temu kłamcy, że dodając kolejną książkę do kolekcji stajesz się mądrzejszy. Powiedz prawdę zamieniając “później” na “nigdy” i wtedy podejmij decyzję.
3. Niezaktualizowane przyzwyczajenia
“Jest źle, ale to jest takie znane źle”. Zobowiązania, nawyki, sposoby myślenia- przyzwyczajamy się, a mózg pierwotny stosuje najprostszą strategię przetrwania- powtarzanie. Niczym gad, który jeśli raz przeszedł daną trasę i przetrwał, to już cały czas chodzi tylko tym szlakiem. Mamy gadzią część mózgu- to prawda, ale jesteśmy czymś znacznie więcej. Jesteśmy wielowymiarową istotą duchową, której istoty nie jesteśmy w stanie pojąć nawet najbardziej rozwiniętą częścią mózgu. W głębokiej medytacji albo doświadczeniach przekraczających rzeczywistość pięciu zmysłów mamy tego przebłyski.
Nie dajmy więc pierwotnej części mózgu sobą zarządzać- niech ona pełni funkcję do której została perfekcyjnie stworzona- ochrona naszego życia przed r-e-a-l-n-y-m zagrożeniem. Cokolwiek to jest, co już wrosło we mnie na zasadzie przyzwyczajenia- spójrzmy na to szczerze pytaniem: “Czy mi to naprawdę służy?” Przecież wszyscy wiemy jakie to cudowne uczucie wejść w nowe doświadczenie, opanować nową umiejętność, nauczyć się czegoś nowego, odwiedzić nowe miejsce- to daje nam życie.
Nie pozwól sobie stworzyć własnej fałszywej tożsamości z ograniczeń i symptomów. Zauważ pułapkę “Już taki jestem”. Sprawdź to pytając: “Czy to naprawdę jest moja natura, czy coś co blokuje moją naturę?”. Negatywność na przykład potrafi być silnie uzależniająca, wręcz wsadzana na piedestał własnej osobowości, ale jest płaceniem bardzo wysokiej ceny za niewielkie korzyści (“wygoda” znanego- wcale nie taka wygodna). Nie walcz z nią, tylko zauważ, doceń że doprowadziła cię do tego momentu i wybacz sobie. Życie aktualizuje się w każdej sekundzie, więc przestań dźwigać stare ciężary i aktualizuj się razem z nim. Tylko wtedy będziesz pełen życia.
Życie nie jest ciężkie. Nie ma nic lżejszego od życia, bo życie to swobodny przepływ, jak fala na której płyniemy bez wysiłku. Ciężkie jest zatrzymywanie życia w sobie, bronienie się przed wyobrażonym zagrożeniem, tamowanie ekspresji, co z czasem staje się ciężarem pozornie nie do ruszenia. Ale stopniowo można ruszyć wszystko. Jedna emocja na raz. Jedno uczucie na raz. Jedna aktualizacja.
Duchowy fitness bez pozowania, za to pełen poznawania. Lekki jak piórko. Lekki jak Ja. Lekki jak Ty.
m