„Mam doła”- czytam co jakiś czas na facebooku. I kilka osób nie wiadomo czemu to polubi, kilka innych napisze, że wspiera i przytula (oczywiście tylko wirtualnie), a jeszcze inni zbawcy świata zaczną rzucać swoje rady, nie zauważając, że nie byli o nie proszeni.
Melancholia, gorszy dzień, kiepskie samopoczucie zdarzają się każdemu kogo znam. Depresja to coś silniejszego. To choroba naszej cywilizacji i bardzo dużo osób jej doświadcza, a największą trudnością okazuje się często przyznanie się do niej i zwrócenie się o pomoc. Wiem, że są osoby, które całymi latami zmagają się z tym problemem. Mogę tylko sobie wyobrazić przez jakie cierpienie przechodzą.
Kilka tygodni temu miałem epizody czegoś, co nazwałbym bezsensem wszystkiego. Głęboki smutek, mimo że w świecie zewnętrznym nic strasznego się nie dzieje. To jakby ból, niby nie fizyczny, ale jednak głęboko odczuwalny w postaci braku sensu czegokolwiek. Moment, w którym nawet jeśli masz narzędzia do pomocy, to ich nie używasz, bo „po co, skoro i tak to bez sensu?”. Nie trwało to długo, jednak było naprawdę mocne.
Zanim nawet napisałem pierwsze zdanie tego tekstu, to już miałem w głowie pytanie: “Czy powinienem o tym pisać? Czy pokazywanie swoich słabości jest słabością? Czy nie lepiej swoje słabości zostawić dla siebie i nie zawracać innym głowy. Przecież ludzie nie lubią słuchać o tym, że jest ci źle”. A jednak decyduję się o tym napisać. Przede wszystkim dlatego, że chcę żyć coraz bardziej autentycznie, bez sekretów, bez ściemniania, bez niepotrzebnego ukrywanego wstydu. Słabość czy odwaga?
Pisanie to jedna ze skuteczniejszych form pracy nad sobą, bo pozwala wyjąć na zewnątrz to, co z tyłu głowy, uporządkować wyciągnięte wnioski, podzielić się nimi z innymi. A więc kilka słów o depresji poniżej- po głębszej analizie znalazłem u siebie osiem głównych prawdopodobnych powodów, czyli jednocześnie sposobów rozwiązania problemu.
Depresja odbiera sens wszystkiemu. Po co? Po to, żeby skierować Twoją uwagę na jedyną rzecz, którą faktycznie powinieneś rozwiązać. Ta rzecz nie może dłużej czekać. Już za długo była spychana, ignorowana i zasłaniana przez inne aktywności. Dlatego sens wszystkich aktywności chwilowo znika, żebyś zajął się prawdziwym problemem.
Jakie mogą być powody, a jednocześnie sposoby rozwiązania tego problemu? Poniżej kilka moich myśli na ten temat:
1. Chora ambicja
Ambicja może być przekleństwem albo błogosławieństwem w zależności od tego z czego się bierze. Jakie ma fundamenty? Poznawanie siebie i swoich granic, a może walka o uznanie innych? Zmiana świata na lepsze czy próba bycia zaakceptowanym przez wszystkich? Radość naturalnego rozwoju czy uzależnienie od osiągania coraz więcej? Chora ambicja nie pozwala się zatrzymać i cieszyć z małych osiągnięć. Każde osiągnięcie traktuje jako oczywistość i już się nim nie cieszy, bo musi iść dalej. Osiąga i osiąga, ale nigdy nie świętuje. Chce być najlepsza w każdej dziedzinie, a gdy widzi jakiegoś mistrza, to zamiast szacunku dla jego kunsztu, już traktuje go jako konkurenta, porównuje się do niego i chce mu obsesyjnie dorównać. Na przykład w dzisiejszym sporcie amatorskim standardy są wyższe niż kiedyś w sporcie zawodowym- ludzie przestają się cieszyć sportem, bo są zajęci „osiąganiem trzeciego zakresu na każdym treningu”. Chora ambicja to wieczne niezadowolenie i obsesyjny rozwój. Osiąganie po którym nie ma dumy z samego siebie, ale ciągła goryczka, gdy odkrywa się że tego typu osiągnięcia nie dają prawdziwego poczucia wartości. Przymus rozwoju nie jest rozwojem. Zdarzyło Ci się kiedyś? Mi tak.
2. Brak uziemienia vs za dużo uziemienia
Bez bujania w obłokach nie byłoby postępu, bo przecież początkiem powstania czegokolwiek jest marzenie, nowa myśl, nowe połączenia istniejących elementów i zakwestionowanie, że coś jest niemożliwe. Tylko że bujanie w obłokach jest mieczem obosiecznym. Jest motorem innowacji, ale jeśli na nim się kończy, to nic nie powstanie. Mam często myślenie wizjonerskie w dosyć dużym tempie, ale trudno mi doprowadzać nawet mniejszą część tych wizji do realizacji. Brakuje mi uziemienia- sprowadzania wizji do planu, strategii i działania. A to rodzi frustrację.
Kolejnym elementem braku uziemienia jest dziwnie postrzegany rozwój duchowy, który niesie ze sobą ryzyko oderwania od rzeczywistości. No bo we wszystkich książkach o duchowości przeczytasz, że wszyscy jesteśmy przecież jednością, światłem i miłością, prawda? Ale jeśli traktujemy duchowość tylko jako przebywanie w poszerzonych, odmiennych stanach świadomości, to nabawimy się problemów w ziemskim życiu. Bo odmienne stany nie będą za nas zarabiały, sprzątały i komunikowały się z innymi.
Często muszę sobie przypominać, że duchowość to właśnie kontakt z rzeczywistością, a nie jej negacja. Podobnie jak piękna idea bezwarunkowej akceptacji- dopóki nie komplikuje ci życia, gdy w jej ramach zacząłeś się zgadzać na wszystko! Bądź wizjonerem, marzycielem i jednocześnie prowadź biznes przynoszący pieniądze. Akceptuj innych bezwarunkowo i jednocześnie nie pozwalaj im wchodzić sobie na głowę. Naucz się być szczęśliwym w samotności i jednocześnie buduj głębokie relacje. Tu Ziemia! A może nawet Niebo na Ziemi.
Z drugiej strony ekstremum jest zbyt duże uziemienie. Sprowadzanie wszystkiego do numerków i statystyk, przyjmowanie rzeczywistości bez chęci zmiany czy zakwestionowania, że coś może być inaczej. Brak wizji, poszukiwania znaczenia, kontemplacji, marzeń. Życie staje się wtedy takie płaskie, a wszystkie działania to tylko ślizganie się po powierzchni, bez nurkowania w głąb.
Zdarzyło Ci się kiedyś? Mi tak.
3. Powierzchowność relacji- fasady i maski
Większość naszych relacji, czy tego chcemy czy nie, będzie powierzchowna. Tak działa społeczeństwo. Są ustalone pewne ramy, poza które niewygodnie jest wychodzić. I to jest jak najbardziej ok, bo nie wyobrażam sobie, żeby wszyscy wszędzie zaczęli nagle wylewać swoje żale. Jednak konieczność pokazania atrakcyjnego siebie, niesie ze sobą ryzyko rezygnowania z siebie. A wtedy inni nie dostają najlepszego ciebie, tylko jakąś dziwną, udawaną wersję. To nic innego jak system obronny.
Zauważyłeś np. zjawisko bycia towarzyskim, ale tylko do pewnego stopnia, bo jeśli masz poznać kogoś na głębszym poziomie, to… już rozmawiasz z kolejną, nową osobą? Do tego naginamy prawdę i koloryzujemy. I nawet jest wesoło.
Ale pytanie ilu osobom jesteś w stanie powiedzieć otwarcie:
Że się czegoś boisz?
Że nie lubisz jakiejś części siebie?
Że czujesz się zagubiony?
Tego typu otwarta i głęboka relacja może być olbrzymią pomocą. Tych osób wcale nie musi być dużo- dobrze jeśli jest chociaż jedna, a świetnie jeśli jest ich więcej. Jak najbardziej warto być życzliwym, a nawet „bezpodstawnie życzliwym” w codziennych relacjach, ale umieć powiedzieć rzeczy głębsze, rzeczy emocjonalne, rzeczy z serca- to dopiero prawdziwa siła.
4. Idealizacja i fantazjowanie
Często ustalamy cele, które nie odzwierciedlają rzeczywistości. Myślimy tylko o efekcie, który jest atrakcyjniejszy niż obecna sytuacja. Ale cel sformułowany zdrowo to taki, który ma jeszcze dwa elementy. Po pierwsze to świadomość tego, co rzeczywiście nam daje (np. bieganie może dawać energię, kondycję, czysty umysł). Z drugiej strony to nie rezultat jest celem. Celem jest cała seria małych działań, które bardzo często wcale nie są przyjemne. Dopiero jeśli jesteśmy w stanie zaakceptować te działania jako sposób osiągnięcia tego, co chcemy, to możemy mówić o zdrowym celu. W przeciwnym razie będzie to fantazjowanie, w które bardzo łatwo popaść. Ale fantazjowaniem nikt jeszcze biznesu nie zbudował, a codzienną, mądrą pracą tak. Myślenie atrakcyjnymi rezultatami bez zastanowienia się po co, oraz jaka jest ich cena, to prawie prosta droga do frustracji. Bo, nie oszukujmy się, nie będzie łatwo. Ale wolimy fantazjować, że będzie. To jak wysyłanie imiennego zaproszenia dla depresji. Zdarzyło Ci się kiedyś? Mi tak.
5. Branie rzeczy osobiście
Ilu masz bożków? Może powiesz, że żadnego, albo tylko jednego. Ale ja nie pytam o religijne bóstwa ani wyznanie. Pytam o to czemu oddajesz się w niewolę, jeśli chodzi o postrzeganie swojej wartości. Z czym identyfikujesz się w taki sposób, że jeśli zostanie to naruszone, to czujesz, że ktoś naruszył twoją wartość? Może gdy ktoś skrytykuje twoją umiejętność? Umiejętność jest wtedy twoim bożkiem. Może gdy komuś nie spodoba się twoja fryzura? Fryzura stała się twoim bożkiem. Może gdy osiągnąłeś gorsze wyniki od swojego znajomego? Wyniki mają być twoim bożkiem? Zdarzyło Ci się kiedyś? Mi tak.
Większość opinii innych to projekcje, które nie mają z tobą nic wspólnego. Za dokładnie tą samą cechę część ludzi będzie cię kochać, a inna część nienawidzić. Jakakolwiek opinia jest kierowana na twój temat, dodaj sobie do niej w myślach końcówkę „-czy to prawda?”. To pozwoli ci stopniowo odkleić się od brania rzeczy osobiście.
Część opinii będzie jednak cenna. Ten feedback, który powtarza się i pochodzi z pewnego źródła, przyjmij jako lekcję, żeby uaktualnić jakiś element twojego życia. Nie dotyczy ciebie. Dotyczy jakiegoś aspektu twojego życia. Z Tobą jest wszystko w porządku. Zawsze!
6. Brak proszenia o pomoc bliskich i specjalistów
W świecie, który ma być pozytywny, boimy się że jak powiemy o swoich słabościach, to nas odrzucą, wyśmieją albo zostawią. Dlatego chowamy w sobie słabości przed światem, bo jak o nich powiemy, to będziemy mięczakami. Nie mówimy tego znajomym, rodzinie, nie mówiąc już o korzystaniu z pomocy specjalistów, która nadal jest u nas postrzegana negatywnie. Jak boli nas ząb to śmiało idziemy do stomatologa. Ale jeśli boli nas mentalnie, to rodzi się opór przed korzystaniem z wiedzy psychologów, coachów, psychoterapeutów czy hipnoterapeutów. Bo wtedy przyznamy się, że coś z nami jest nie tak. Tak jakby ktokolwiek był idealny. Proszenie o pomoc uważam za wielką siłę i przejaw odwagi. Zdarzyło Ci się mieć wielką trudność w proszeniu o pomoc? Mi tak.
7. Brak zdrowia w najważniejszych dziedzinach
Tak jak mówię, że zanim zaczniemy rozwiązywać problemy, powinniśmy dobrze się wyspać, odżywić i dotlenić, tak samo uważam, że otwieramy drzwi depresji poprzez brak zdrowia w kluczowych dziedzinach życia:
-
środowisko (zdrowe, wspierające, pozytywne, budujące)
-
relacje (towarzyskie i głębokie)
-
praca dająca satysfakcję
-
swobodna ekspresja tworzenia
-
swoboda finansowa, emocjonalna, seksualna
-
pozwalanie sobie na pełną autentyczność
Zdarzyło Ci się zaniedbać którąś z tych dziedzin? Mi tak.
8. Negatywizm- skupienie na tym, co nie działa
Pisałem kiedyś o różnicy między byciem życiowym managerem, a życiowym odwiedzającym, po kątem zadowolenia z życia. Manager, jako ten który ma za zadanie znaleźć element, który źle działa, żeby go naprawić, po czym znajdzie kolejny i kolejny. Odwiedzający, jako ten który jest gdzieś po raz pierwszy i wszystko wydaje mu się niezwykłe, ładne, ciekawe.
Ryzyko polega na tym, że zawsze znajdzie się coś do poprawy. Zawsze. Więc nieważne ile będzie pracował nasz wewnętrzny manager, to nigdy nie będzie zadowolony. Czy dlatego, że nie ma powodów? Czy po prostu dlatego, że już nie umie patrzeć na całość i doceniać tego, co świetnie działa? Zdarzyło Ci się być obsesyjnym managerem? Mi tak.
Każda z powyższych form opresji może prowadzić do depresji. Przezwyciężona prowadzi jednak do progresji.
Każdy kryzys jest jak alarm, który mówi że trzeba coś zmienić- w zewnętrznym świecie i we własnym myśleniu.
Żaden kryzys nie trwa wiecznie. Jeśli czujesz się bezsilny, to pamiętaj, że to też przeminie. Nie przez opór, ale przez zrozumienie, uwolnienie, otwarcie.