Kilka razy dziennie uświadamiam sobie, że wcale nie jestem w teraźniejszości. Teoretycznie jestem TU i TERAZ, ale tak naprawdę jest wcale mnie tu nie ma. Jest tylko moje ciało.
Rozmawiam z koleżanką w piękne majowe popołudnie, a ona nagle pyta się „gdzie jesteś”, bo niby jej słucham, ale myślami jestem daleko. W ułamku sekundy wracam, ale znowu nie wiem na jak długo.
Otóż mam w głowie, tak jak każdy z nas, mechanizm, zwany dialogiem wewnętrznym. Ten mechanizm ma to do siebie, że albo rozpamiętuje wydarzenia z przeszłości, albo roztacza wizje przyszłych doświadczeń. Wałkuje w kółko te same sytuacje, analizuje, interpretuje i, co najgorsze, nie pozwala nam być tu i teraz.
To straszne, ale faktem jest, że tracimy piękną teraźniejszość. A teraźniejszość jest wtedy, gdy całkowicie poświęcasz się w danym momencie jednej rzeczy. Gdy żyjesz obecną chwilą.
Wyłączyć wewnętrzne halucynacje można na kilka sposobów. Na pewno znasz to uczucie, kiedy jesteś pochłonięty przez swoją pasję. Gdy czytasz wyjątkową książkę czy robisz artystyczne zdjęcia- istnieje tylko ten moment. Dla mnie takim doświadczeniem jest czas koncertu. To prawdziwe piękno.
Mnisi tybetańscy mają swój sposób, który dla nas, ludzi Zachodu, jest trudny do pojęcia. Ubrani w purpurowe szaty medytują po czternaście godzin dziennie, wyłączają umysł i wchodzą w inny stan świadomości i ten stan nazywają szczęściem.
Jestem głęboko przekonany, że szczęście jest w teraźniejszości, a trafić do niej możesz zawsze gdy robisz to, co kochasz.
Pozdrawiam.
Przypomniał mi się grook Pieta Heine’a:
„Kto nie żyje TU i TERAZ
Ten nie żyje nigdy.
A ty – co wybierasz?”
Dwa słowa na „T” są magiczne. Mnie kojarzą się z możliwościami, wolnością, po prostu z ‘głębokim’ przeżywaniem emocji. Z drugiej strony nawet one dotknięte są zgubną semantyką, ponieważ określana przez nie (z pozoru) bezgraniczna teraźniejszość zawęża się do tego miejsca i tego czasu… Język – nie dość, że jest tak prymitywnym narzędziem komunikacji, to jeszcze sztywny i zawodny. Mimo to postawiłam sobie nowe zadanie: doznać a nie poznać. Staram się więc czasem wyłączyć logikę i wszelką analizę.
Nawiązując jeszcze do Twojej ostatniej myśli: nie sądzę, że szczęście odnaleźć można jedynie w tym co lubimy, kochamy robić. Właśnie z uśmiechem patrzę na padający deszcz popijając kawę i słuchając muzyki. W domu. I chyba jestem szczęśliwa – tu i teraz 🙂
Pozdrowienia!
Nie wierzę, że nie kochasz deszczu 🙂 Bo co do kawy i muzyki to nie mam wątpliwości 🙂
Lubię kolorowe parasole, ale jeszcze bardziej lubię o nich ‘przypadkowo’ zapomnieć. I tak pomykać po mieście, nad miastem… 🙂