Marzenie ukończenia maratonu towarzyszyło mi od dawna. Perspektywa 42, 195 km jeszcze kilka lat temu była dla mnie oklejona etykietką “niemożliwe”. “Niemożliwe” to takie “możliwe”, które zajmuje więcej czasu. Czasu, w którym rodzi się w człowieku cierpliwość, wytrwałość i dyscyplina.
Dlaczego chciałem przebiec maraton? Pewnie dlatego, że uwielbiam biegać. Pewnie też dlatego, że w moim mieście odbywa się największy maraton w Polsce- piękna impreza, pełna energii tysięcy ludzi. Te elementy połączone razem okazały się wystarczającym ładunkiem motywacyjnym, abym podjął decyzję, że teraz jest najlepszy czas na podjęcie wyzwania.
Samo bieganie- jako fizyczna czynność- to dla mnie tylko powierzchnia maratonu, jego widoczna część. Jego istota odbywa się jednak w głowie i jest jednocześnie wyjątkowym spotkaniem z samym sobą.
Gdzie są moje własne granice?
Czym są moje własne słabości?
Ile mam w sobie siły, o której wcześniej być może nie miałem pojęcia?
Poznański Maraton był przepiękny- słoneczny dzień, setki dopingujących osób i wolontariuszy, a nade wszystko prawie 5 tysięcy ludzi zdecydowanych pokazać sobie i innym, że można pokonać słabości i zamieniać marzenia w rzeczywistość.
Maraton jest dla mnie metaforą Życia i Rozwoju. Kluczem do jego ukończenia jest równowaga– jeśli ruszysz za szybko, prawdopodobnie zabraknie Ci sił w dalszej części. Kluczem jest także regeneracja– czas przeznaczony na uzupełnienie wody i cukru, nie jest stracony- jest integralną częścią biegu. I w końcu kluczem dla mnie jest: cieszyć się dokładnie z tego kroku, który stawiam w tej chwili. To on zaprowadzi mnie tam, gdzie chcę dotrzeć.
Po ukończonym maratonie nie jest się już tym samym człowiekiem. Świadomość mocy, jaka budzi się w trakcie, będzie na zawsze oddziaływać na wszystkie inne dziedziny Życia.