Jestem na diecie. Nie jest ona ani ciężka, ani krótkoterminowa. Nie będzie efektu jo-jo, ani żadnych efektów ubocznych. Moja dieta to bowiem pewnego rodzaju meta-dieta, która wychodzi poziom ponad diety istniejące dotychczas.
Jakiś czas temu robiłem eksperyment “wegański miesiąc”. Od tamtego czasu dieta oparta na roślinach, a nie zwierzętach, jest mi bardzo bliska. Obecnie bywam weganinem przez długie tygodnie, nie jestem jednak stuprocentowym wyznawcą weganizmu. Zamiast tego mam trzy fundamenty mojej meta-diety:
1. Naturalne, prawdziwe jedzenie:
- warzywa
- owoce
- pełne ziarna
- orzechy
- rośliny strączkowe
2. Uważność
Uczę się tego, co oznacza naprawdę smakować jedzenie. To nie jedzenie smakuje, to my je smakujemy 🙂
3. Zasada Paracelsusa
Moja dieta dopuszcza zjedzenie obsolutnie wszystkiego! Nie mam żadnych zakazów, bo to co zakazane staje się sztucznie atrakcyjne. Nie jestem fanem mięsa, ale jeśli odwiedzam moich rodziców i widzę, że moja mama przygotowała dla mnie posiłek z mięsem, wkładając w to całą swoją miłość, to przyjmuję taki prezent.
Zasada Paracelsusa mówi, że to dawka decyduje o tym czy dana substancja jest lekarstwem czy trucizną. Ta reguła tyczy się wszelkich życiowych dziedzin i przypomina mi o tym, że warto mieć umiar we wszystkim … z umiarem włącznie!
Oto i moja meta dieta- jem naturalne jedzenie, smakuję z uważnością i jestem otwarty na wyjątki.
Czy Twoja dieta jest zdrowa w najszerszym znaczeniu tego słowa?
Pozdrawiam dietetycznie =)))